Koszty pisarza - nie musi być drogo jak w Polsce ;)
Witam wekkndowo
Postanowiłem umieścić tutaj odpowiedź na post u jednej znajomej pisarki. Miał być krótki, ale (jak to zawsze powtarza mi żona) ja wszędzie piszę książki Temat dotyczył kosztów związanych z publikowaniem książek. Myślę, że moja odpowiedź może służyć również jako samodzielny wpis, więc oto on:
Kiedyś wręcz mnie na jednej z grup zlinczowano za twierdzenie, że self publishing nic nie kosztuje. Kilka lat temu zacząłem swoją przygodę jako pisarz niezależny w jednej z firm w Stanach Zjednoczonych. Model biznesowy, który stosowali, był tak obcy na polskiej scenie "książkowej", że nazwano mnie kłamcą. Cóż, do Polski zawsze wszystko dociera po latach. Wydałem już dziesięć książek, w tym jedno wznowienie. Mam na swoim koncie również dwie książki w języku angielskim. Nigdy nic nie płaciłem za żadne wydanie i nie ponosiłem żadnych kosztów związanych z dystrybucją, a można kupić moje książki chyba w każdym zakontku ziemi (mam na myśli zakątki cywilizowane). Jedyne koszty: okładka licencjonowana, jeżeli na taką się zdecyduję. Darmowych jest całe zatrzęsienie i mało kto wie, że z tych darmowych korzystają również standardowe wydawnictwa. Wiem, bo ich przyłapałem. Rozmawiałem z jednym artystą, którego grafika bardzo mi się spodobała i poprosiłem o jego oficjalne zezwolenie. Zrezygnowałem, bo przypadkiem znalazłem tą samą grafikę na nowości wydawniczej. Drugim kosztem jest korekta itp. Tu zależy od wyboru i naszych oczekiwań. Ja znalazłem wspaniałą osobę, która teraz pracuje nad wznowieniami moich wszystkich książek oraz nad nowościami. Za nic bym jej nie zamienił na kogoś innego, bo droższego to pewnie lepszego. (tak myśli wielu) Należy pamiętać, że rynek self-publishing (artyści jednej książki) oraz independent writers "indie" nie mylić z Indiami (pisarz niezależny mający w swoim dorobku kilka książek) stały się źródłem biznesu dla wielu firm. Te firmy będą cię namawiały do współpracy za kasę i obiecywały gruszki na wierzbie. Tak powstał kolejny dzial "sukcesu" zwany vanity. Zapłać, a wydamy wszystko. Tak więc można wydać za darmo i dobrze. Można wydać za darmo i mieć książkę w naprawdę dobrej jakości. Dziś taki biznes nie jest niczym obcym w Polsce i stosuje go nawet Amazon. Kiedyś za takie opowieści nazywano kogoś heretykiem
Swojego czasu udzielałem się na wielu grupach podpowiadając innym jak to zrobić za darmo. Przestałem, bo ludzie i tak woleli płacić.
Chyba wkrótce przygotuję jakieś nagrania o wydawaniu książek, bo włos mi staje na głowie dęba jak czytam pisane dumnie historie o wydatkach związanych z publikowaniem książek drogą niezależną. Okładka w Polsce za 5 tysięcy złotych? Masakra. Ja mam okładkę z serwisu zrzeszającego artystów z całego świata i płacę maksymalnie 400 zł, licencja na wyłączność w cenie. Polecam dla zainteresowanych https://www.selfpubbookcovers.com/
Podobnie szok jak przeczytałem o zleconych recenzjach, które też trochę kosztowały. Ja za żadną recenzję nigdy nie zapłaciłem i nie narzekam na płynące z nich pozytywne emocje.
Można by wymieniać i wymieniać. W Polsce słucha się opinii o pisaniu tylko tych, którzy za wszystko sporo płacą.
Może ludzie czują się bardziej profesjonalnie gdy za wszystko płacą więcej, może śpią spokojniej ze świadomością tak wydanych pieniędzy. Już się nie dziwię, że ludzie tak chętnie otwierają biznesy dla wsparcia self-publishing lub independent writer w Polsce. To świetny biznes. Zrób firmę, pierdolnij :) ceny z kosmosu i muchy same się zlecą.
Comments